Na rynku napędów rowerowych przez lata rządzili ci sami gracze. Shimano, SRAM, Campagnolo – znane nazwy, sprawdzone rozwiązania, powtarzalne schematy. Ale co jakiś czas pojawia się ktoś, kto chce nieco zamieszać. Rotor długo trzymał się z boku, skupiając się na korbach i miernikach mocy. Teraz jednak wypuszcza coś zupełnie innego – własny, elektroniczny grupset. Bez kabli, z pełną integracją i całkowicie produkowany w Europie. Uno to nie tylko nowy sprzęt. To próba zbudowania alternatywy – innej wizji tego, jak powinien działać napęd. I właśnie dlatego warto mu się przyjrzeć z bliska.
Rotor – firma, która przez lata budowała swoją pozycję dzięki solidnym miernikom mocy i nieoczywistym rozwiązaniom w korbach – zdecydowała się na odważny krok. Tym razem mowa nie o kolejnych pierścieniach czy danych z jazdy, ale o czymś zupełnie innym. Uno – bo tak nazywa się ich nowy grupset – to elektroniczny system zmiany biegów, który ma połączyć to, co firma zna najlepiej, z czymś zupełnie nowym: integracją elektroniki, aplikacji i napędu.
Premiera planowana jest na wrzesień 2025, podczas targów Sea Otter Europe. Co ciekawe, nazwa Uno nie jest przypadkowa – Rotor użył jej już w 2016 roku, ale tamten projekt był bardziej hybrydą niż pełnoprawnym systemem. Teraz podejście jest inne. Projekt od początku rozwijany jest z myślą o wszechstronności – napęd ma sprawdzić się zarówno w rowerach szosowych, gravelowych, górskich, jak i triathlonowych. I choć firma korzysta z technologii Wheeltop, idzie swoją ścieżką – wszystko ma być produkowane w Europie, bez chińskich fabryk czy zewnętrznych montowni.
W Uno nie znajdziesz linek, pancerzy czy kabli ciągnących się po ramie. Całość działa bezprzewodowo, z czasem reakcji rzędu 150 milisekund – co na papierze wygląda bardzo dobrze. Rotor zapewnia, że cały system powstał od podstaw, choć korzystał z doświadczenia innego gracza z Azji. W finalnej wersji to jednak w pełni ich produkt – i widać, że nie chodziło tylko o kopiowanie obecnych trendów, ale o stworzenie czegoś, co naprawdę ułatwia jazdę.
Co ważne – Uno ma działać równie dobrze w rowerach do jazdy po szosie, jak i w trudnym terenie. Rower górski? Proszę bardzo. Rower gravelowy? Też. Ma być odporny na błoto, piasek, deszcz, a jednocześnie szybki i intuicyjny. Wszystko skonfigurować można przez aplikację. Kasetę wymienisz bez wizyty w serwisie. A jeśli korzystasz z miernika mocy INSpider – dostajesz pełną integrację bez dodatkowych kombinacji.
Dziś na rynku królują dobrze znane nazwy: Shimano Di2, SRAM AXS, Campagnolo EPS. Ich systemy są sprawdzone, ale też kosztowne i czasem zbyt hermetyczne dla przeciętnego użytkownika. Próby wejścia na ten rynek już były – Microshift, Magene czy nawet TRP z pomocą Boscha. Ale żadna z tych marek nie stworzyła systemu, który naprawdę trafiłby pod strzechy. Czy Rotor Uno może to zmienić? Być może. Firma ma już swoją lojalną bazę klientów – to często osoby jeżdżące regularnie, świadomie wybierające komponenty. Jeśli Uno okaże się niezawodne i proste w obsłudze, może być odpowiedzią na potrzeby tych, którzy szukają czegoś pomiędzy profesjonalnym systemem a czymś, co można ogarnąć samodzielnie w garażu.
W rowerach górskich i gravelowych liczy się nie tylko precyzja, ale też odporność na warunki. Brak kabli oznacza mniej awarii, mniej konserwacji, mniej nerwów. W szosie i triathlonie liczy się czas – reakcja, dokładność, bezbłędne działanie. Uno zapowiada się jako system, który ma odpowiadać na oba te potrzeby. I to może być jego największą siłą.
Na papierze wszystko wygląda dobrze: niska masa, brak kabli, prosta konfiguracja, możliwość integracji z innymi komponentami. Ale papier nie jeździ. Rzeczywisty test przyjdzie po premierze – i dopiero wtedy będzie wiadomo, czy Uno stanie się realną konkurencją, czy raczej pozostanie ciekawostką dla fanów marki Rotor.
Jedno jednak już teraz można powiedzieć: to projekt, który próbuje podejść do tematu inaczej. Bez kopiowania liderów, bez nachalnego marketingu, bez szumu. Rotor stawia na funkcjonalność i lokalną produkcję, co dla wielu użytkowników rowerów może być istotnym argumentem. Jeśli Uno spełni swoje obietnice, może się okazać, że rynek napędów rowerowych – dotąd podzielony między kilka dużych firm – zacznie wyglądać nieco inaczej. I że naprawdę jest miejsce na nowego gracza, który nie boi się iść własną drogą.