Coraz częściej mówi się o tym, że internet może być dla młodych ludzi nie tylko źródłem rozrywki, ale też realnym zagrożeniem. W odpowiedzi na te obawy Parlament Europejski chce wprowadzić jasne zasady dotyczące korzystania z sieci przez dzieci i nastolatków. Czy oznacza to, że takie platformy jak Instagram czy TikTok mogą stać się dla części z nich niedostępne? Sprawdźmy, jakie zmiany proponują europosłowie i co mogłyby one oznaczać dla młodych użytkowników.
W listopadzie 2025 roku PE przyjął nieobowiązującą formalnie rezolucję, w której wzywa do wprowadzenia jednolitego w całej Unii wieku minimalnego dla dostępu do mediów społecznościowych, serwisów wideo i asystentów AI. Według dokumentu, domyślny wiek uprawniający do korzystania z takich usług bez zgody rodziców miałby wynosić 16 lat. Dzieci poniżej 13. roku życia miałyby zostać objęte całkowitym zakazem, natomiast w wieku 13–16 lat dostęp byłby możliwy jedynie za zgodą prawnych opiekunów.
Choć rezolucja ma charakter wyłącznie politycznego apelu i — przynajmniej na razie — nie chroni się w prawie unijnym, stanowi ważny sygnał. PE domaga się od firm dokładniejszej kontroli wieku użytkowników, obowiązkowego blokowania najbardziej szkodliwych praktyk projektowania platform oraz ograniczenia mechanizmów uzależniających młodych użytkowników.
Rosnące obawy dotyczące zdrowia psychicznego młodzieży są głównym motorem proponowanych zmian. I cokolwiek się o tym myśli, trudno pod wieloma względami nie wspierać ograniczenia wiekowego w internecie. W uzasadnieniu rezolucji MEP-owie wskazują, że aż 25 % nieletnich użytkowników smartfonów i tabletów, a co za tym idzie mediów społecznościowych wykazuje problematyczne wzorce.
Coraz częściej pojawiają się też sygnały o nasilającym się stresie, zaburzeniach snu, negatywnym wpływie porównań społecznych i presji bycia online. Skłania to do refleksji nad tym, czy dostęp do globalnych platform powinien być dla wszystkich. W tym kontekście PE i część rządów krajowych (m.in. Dania) zaczęła mówić o konieczności ustawowego ograniczenia dostępu do niektórych portali dla najmłodszych.
Dla wielu rodzin i psychologów to odpowiedź na rosnący problem. Bo tak naprawdę nie chodzi już tylko o bezpieczeństwo online (np. dostęp do szkodliwych treści), ale o realne skutki długotrwałego, intensywnego użytkowania mediów społecznościowych, do których należą rosnąca presja, wycofanie z aktywności poza internetem, a czasem nawet objawy uzależnienia.
Jeśli proponowane przepisy stałyby się obowiązującym prawem, mogłyby znacząco zmienić codzienne korzystanie z internetu przez dzieci i ich rodziców.
Nastolatkowie musieliby liczyć się z tym, że ich dostęp do mediów społecznościowych zostałby czasowo ograniczony. Rodzice z kolei stanęliby przed koniecznością potwierdzania wieku swoich pociech przy zakładaniu konta, co mogłoby wymagać przedstawienia dokumentów lub skorzystania ze specjalnych systemów weryfikacji tożsamości. No i najważniejsze. Same platformy musiałyby zmienić sposób swojego działania — od algorytmów po rekomendacje treści — tak, aby zmniejszyć ryzyko uzależnienia i chronić najmłodszych przed najbardziej szkodliwymi mechanizmami. A to wydaje się już górą nie do przeskoczenia.
Jednocześnie pojawiają się wątpliwości, czy takie rozwiązania byłyby faktycznie skuteczne. Nie jest trudno wyobrazić sobie sytuację, w której dzieci próbują omijać ograniczenia, korzystając z VPN-ów, podając nieprawdziwe dane lub logując się na konta starszych znajomych. To wszystko sprawia, że wdrożenie nowych zasad może być znacznie trudniejsze, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Pomysł wprowadzenia unijnych standardów wieku dostępu do mediów społecznościowych w teorii ma naprawdę sens. W czasach, w którym dzieci uczą się online, rozwijają relacje i często spędzają więcej czasu przed ekranem monitorów niż na podwórku, musi powstać jakieś narzędzie kontroli, które chociaż zminimalizuje skutki uboczne.
Jednak wiele zależy od sposobu implementacji. Jeśli wiek będzie weryfikowany powierzchownie albo przepisy będą zbyt łagodne, trudno mówić tutaj o realnej ochronie. Z kolei zbyt restrykcyjne podejście może wzbudzić sprzeciw społeczny — zarówno rodziców, jak i samych nastolatków, którzy mogą poczuć się wykluczeni z życia społecznego.
Warto również pamiętać, że media społecznościowe to dziś dla wielu młodych ludzi nie tylko zabawa, ale relacje, kultura, tożsamość — czasem też edukacja. Dlatego ustawowe ograniczenia powinny iść w parze z edukacją cyfrową, mediową świadomością i rozmowami o bezpiecznym korzystaniu z internetu. Mimo wszystko warto wiedzieć co robi nasze dziecko w siei i czasami po prostu nakłonić je do wyjścia na spacer, czy rowerową wycieczkę.