Zmiany w Marvel Cinematic Universe nadchodzą wielkimi krokami, ale fani będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Kevin Feige, szef Marvel Studios, zdradził w ostatnich wywiadach, że postacie takie jak Miles Morales i X-Meni nie pojawią się w najbliższych filmach MCU. Dlaczego? Powód jest prosty: strategiczne plany i prawa do postaci, które zmuszają Marvela do przemyślanej gry na czas.
Miles Morales to bohater, którego pokochali fani komiksów, filmów animowanych i gier. Od premiery „Spider-Man: Into the Spider-Verse” z 2018 roku jego popularność rośnie w zawrotnym tempie. Wielu widzów spodziewało się, że Morales w końcu zadebiutuje w MCU, obok Petera Parkera granego przez Toma Hollanda. Niestety, Kevin Feige potwierdził, że Marvel nie może wykorzystać tej postaci aż do 2027 roku, kiedy to Sony zakończy animowaną trylogię Spider-Verse filmem „Beyond the Spider-Verse” - premiera planowana jest na 25 czerwca 2027.
Dla MCU oznacza to, że fani muszą jeszcze poczekać na jego debiut w wersji live-action. Marvel nie chce „rozrzedzać” narracji – zarówno dla dobra historii, jak i z szacunku do obecnych projektów Sony. W zamian, MCU skupia się na rozwijaniu Petera Parkera oraz przygotowaniach do większych zmian po 2027 roku.
Nie tylko Miles Morales będzie musiał poczekać. Kevin Feige zapowiedział, że po 2027 roku Marvel planuje całkowicie odświeżyć także mutantów. Zmiany będą głębokie – dotkną nie tylko obsady, ale też tonu, stylu i miejsca X-Men w uniwersum. Wszystko wskazuje na to, że ikoniczne role – Wolverine’a, Profesora X czy Magneto – zostaną obsadzone na nowo. To odważny ruch, ale zgodny z wizją tzw. „soft rebootu”, czyli delikatnego resetu całego MCU. Nie chodzi o całkowite wymazanie dotychczasowych wydarzeń, lecz o stworzenie jednej, spójnej linii czasowej po wielkim finale „Avengers: Secret Wars”, który trafi do kin 17 grudnia 2027.
Marvel chce, by nowe pokolenie bohaterów, w tym X-Meni, było zintegrowane z przyszłością uniwersum – bez ciężaru poprzednich wersji. To oznacza nowe twarze, nowe relacje i nowe konflikty, które przyciągną zarówno fanów starszych filmów, jak i tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z MCU.
„Secret Wars” ma być punktem zwrotnym dla całego MCU. Film nie tylko zakończy obecną sagę wieloświatów, ale też zapoczątkuje zupełnie nowy rozdział. Jak podkreśla sam Feige, nie chodzi o klasyczny reboot, a raczej o uporządkowanie historii w jednym, przejrzystym kierunku. W praktyce – nowe wersje znanych bohaterów, świeże zespoły i nowe początki.
To idealna okazja, by wprowadzić Milesa Moralesa jako Spider-Mana nowej ery. Marvel będzie miał wolną rękę – zarówno kreatywnie, jak i prawnie – by pokazać Moralesa nie jako dodatku do Petera Parkera, ale jako równorzędnego bohatera z własną ścieżką. Możliwe, że dostanie swój własny film, lub pojawi się jako centralna postać w kolejnej trylogii o Spider-Manie.
W przypadku X-Menów możliwy jest start od zera – z zupełnie nowym podejściem do mutacji, szkoły dla utalentowanej młodzieży i relacji między mutantami a resztą świata. Marvel będzie chciał uniknąć kopiowania stylu znanego z produkcji Foxa. Możemy się spodziewać czegoś bardziej zrównoważonego, z większym naciskiem na psychologię postaci i budowę większego świata wokół nich.
Dla fanów Marvela to moment przejściowy – kończy się jedna epoka, a kolejna powoli się klaruje. Choć wiadomość o braku Milesa Moralesa i odłożonym powrocie X-Menów może być rozczarowująca, to długofalowo może to być korzystne. Marvel potrzebuje czasu, by te postacie wprowadzić w sposób przemyślany i spektakularny.
Nie jest tajemnicą, że ostatnie produkcje MCU miały mieszany odbiór. Część widzów zarzucała uniwersum przesyt, zbyt szybkie tempo i brak emocjonalnej głębi. Nowe otwarcie po „Secret Wars” to szansa na świeży start – bez pośpiechu, bez chaosu, za to z nowym planem i wyraźną wizją. Miles Morales i X-Meni mogą stać się filarami przyszłego MCU – pod warunkiem, że zostaną wprowadzeni w odpowiednim momencie i z należytą starannością. I choć dziś wydaje się to odległe, to Marvel pokazuje, że czasem warto poczekać.
Jeśli planujesz oglądać dopełnienie historii Marvela – od „Iron Mana” po przyszłe hity – to musisz wiedzieć, że wszystkie filmy i seriale MCU dostępne są na platformie Disney+. Serwis ten oferuje treści w jakości 4K HDR, w tym Dolby Vision, co w połączeniu z dobrym ekranem pozwoli w pełni docenić efekty wizualne i sceny akcji.
Aby seans domowy przypominał kinowe doznania, warto sięgnąć po jeden z najnowszych telewizorów. Wśród modeli oferujących najlepsze wrażenia dominują OLED‑y – świetny wybór to LG 55C45LA, 55‑calowy ekran 4K, odświeżanie 144 Hz, obsługa Dolby Vision i Dolby Atmos, wyceniony obecnie na około 4 399 zł. Jeśli zdecydujesz się na większy model, LG 65C45LA o podobnych parametrach (65″ OLED, 4K, Dolby Vision/Atmos) można znaleźć za około 5 499 zł. Alternatywą dla fanów Samsunga jest Samsung QE55S95D, 55‑calowy ekran QD‑OLED z odświeżaniem 144 Hz i pełnym wsparciem HDR, oferowany za około 7 299 zł. Takie telewizory zapewniają niesamowicie głęboką czerń, żywe kolory oraz idealną płynność scen akcji – co jest kluczowe podczas seansów MCU, gdzie detale CGI i dynamiczne walki odgrywają pierwszoplanową rolę.
Dzięki wsparciu technologii eARC, takie urządzenia można łatwo sparować z zaawansowanym soundbarem lub systemem kina domowego – i w efekcie uzyskać wrażenia niemal jak w sali kinowej. To inwestycja, która pozwoli w pełni docenić dotychczasowe produkcje Marvela.