Ostatnie aktualizacje Windows 11 od budzą żywe emocje wśród graczy. Jedni chwalą kierunek zmian, inni narzekają na niespodziewane spadki FPS i problemy z płynnością. Microsoft szykuje zestaw poprawek, który ma realnie odmienić sposób działania gier na komputerach i urządzeniach przenośnych. Co dokładnie zmieni się w systemie i czy tym razem gracze rzeczywiście odczują różnicę?
Po miesiącach dyskusji na temat tego, jak system radzi sobie z tytułami AAA, firma Microsoft ogłosiła zmiany, które mają realnie poprawić wydajność gier na komputerach PC, laptopach, a w szczególności na konsolach przenośnych.
Gracze od dawna sygnalizowali problemy z płynnością, nagłymi spadkami FPS czy długimi czasami ładowania. Tegoroczne aktualizacje systemu wielokrotnie były krytykowane przez społeczność, szczególnie gdy po łatkach Windows 11 dochodziło do osłabienia wydajności w niektórych tytułach. Jak podkreślają inżynierowie Microsoftu, strategia "Performance Fundamentals" ma naprawić wszystkie problemy. Czy tak właśnie będzie?
Najważniejszym elementem nadchodzącej aktualizacji jest integracja funkcji, które przenoszą Windows 11 w stronę bardziej konsolowego doświadczenia. Jednym z takich narzędzi jest Auto Super Resolution (Auto SR) — technologia upscalingu wspierana na poziomie systemu operacyjnego, która ma zwiększać jakość obrazu i liczbę klatek bez dodatkowej pracy deweloperów.
Kolejną nowością jest Advanced Shader Delivery (ASD). Mówiąc prościej system będzie wcześniej przygotowywał część danych potrzebnych do wyświetlania efektów graficznych. Dzięki temu gra nie musi robić wszystkiego na ostatnią chwilę, co często prowadzi do długich ekranów ładowania albo charakterystycznych przycięć w pierwszych minutach rozgrywki. Nowe rozwiązanie ma te problemy mocno ograniczyć. Dodatkowo rozszerzony zostanie Xbox Full Screen Experience (FSE), czyli pełnoekranowy interfejs zoptymalizowany pod konsolowy kontroler.
Dla graczy korzystających z różnych konfiguracji sprzętowych oznacza to bardziej spójne doświadczenie. W praktyce może to przekładać się na krótsze czasy instalacji, płynniejsze przejścia między scenami oraz mniejsze problemy z mikroprzycięciami, które dotąd irytowały wielu użytkowników.
Nie da się ukryć, że społeczność graczy reaguje bardzo emocjonalnie na każdy większy update systemu. Ostatnie duże łatki Windows 11, zwłaszcza oznaczone jako KB5066835, doprowadziły u wielu użytkowników do spadków wydajności nawet o kilkadziesiąt procent w niektórych tytułach, szczególnie przy użyciu kart graficznych NVIDIA GeForce.
Producent kart graficznych szybko odpowiedział własnymi sterownikami — hotfixami, które w wielu przypadkach przywracały lub nawet zwiększały FPS względem stanu sprzed aktualizacji. To wyraźnie pokazuje, jak kluczowe jest nie tylko samo jądro systemu, lecz także wsparcie sterowników i integracja z innymi komponentami. Sytuacje takie często pojawiały się na komputerach gamingowych z GPU NVIDIA RTX czy AMD Radeon, gdzie optymalizacja narzędzi sterujących ma ogromne znaczenie dla płynności rozgrywki.
Co więcej, testy porównawcze handheldów z Windows 11 pokazują, że system operacyjny nadal nie zawsze wygrywa z alternatywami takimi jak SteamOS 3.7 — w niektórych tytułach gry cechują się wyższą wydajnością właśnie na tej platformie. To ważny sygnał dla Microsoftu, który chce nie tylko poprawić działanie na tradycyjnych komputerach stacjonarnych, ale także stać się silnym graczem w segmencie gamingowych urządzeń przenośnych.
Ostatecznie przyszłość grania na Windows 11 zależy nie tylko od kolejnych aktualizacji, lecz także od tego, jak szybko system będzie potrafił dostosowywać się do zmieniającego się świata pecetowego sprzętu i coraz bardziej wymagających gier. Gracze oczekują dziś nie tyle spektakularnych obietnic, ile stabilności, przewidywalności i środowiska, które nie zaskakuje ich po każdej łatce. Jeśli Microsoftowi uda się utrzymać kierunek, w którym dominują przejrzyste zasady, lepsza współpraca z producentami GPU i uczciwe reagowanie na błędy, Windows 11 może z czasem zyskać opinię platformy naprawdę przyjaznej dla graczy. Droga do tego celu pozostaje jednak daleka i tylko od jakości kolejnych decyzji zależy, jak szybko uda się ją pokonać.