Choć brzmi to jak żart, firma Kohler podchodzi do sprawy zdrowia jak najbardziej poważnie. Zaprezentowane zostało nowe urządzenie, które jest zarówno kamerą i czujnikiem. Montuje się je wewnątrz muszli klozetowej i… koniec z prywatnością. Ale wszystko to w służbie zdrowia. Sprawdźcie co dokładnie monitoruje kamera i jakie wnioski można wynieść z jej obliczeń.
Urządzenie Dekoda to niewielki gadżet, który przyczepia się do zwykłej muszli klozetowej. W środku ma kamerę i czujniki, które patrzą w dół, wyłącznie na to, co trafia do toalety. Dzięki temu może obserwować kolor, kształt czy konsystencję tego, co zostaje w wodzie. Urządzenie analizuje również, czy w kale lub moczu pojawia się krew. Wykorzystuje do tego specjalne oprogramowanie i technologię, która bada, jak światło odbija się od zawartości toalety. Wszystko po to, aby podpowiedzieć użytkownikowi, co dzieje się z jego zdrowiem jelit i poziomem nawodnienia.
Dane są następnie szyfrowane i przesyłane do aplikacji mobilnej Kohler Health (na razie dla iOS, wsparcie Androida zostało zapowiedziane) w ramach subskrypcji: około 6,99 USD miesięcznie dla jednej osoby lub 12,99 USD miesięcznie dla rodziny – co przekłada się na około 26 i 50 zł. Na bazie zgromadzonych danych użytkownik otrzymuje wgląd w parametry takie jak: nawodnienie, zdrowie jelit, częstotliwość wypróżnień, konsystencja, a także alerty – np. w przypadku wykrycia krwi.
Instalacja jest banalnie prosta. Urządzenie mocuje się bez narzędzi, bateria natomiast jest wyjmowana magnetycznie, a identyfikacja użytkownika może odbywać się za pomocą czytnika linii papilarnych na zdalnym panelu. W efekcie toaleta staje się centrum monitoringu zdrowia.
Dekoda może podnieść świadomość zdrowotną w sposób intuicyjny: regularne dane o wypróżnianiu, konsystencji kału, nawodnieniu czy nawet śladach krwi mogą być sygnałem wcześniejszej interwencji medycznej. W świecie, w którym kontrola zdrowia przenosi się stopniowo do domowego otoczenia, monitowanie w toalecie może stanowić ciekawy element profilaktyki.
Urządzenie gwarantuje pewną dyskrecję – kamerka ma widzieć tylko wnętrze misy i nic poza tym - producent podkreśla to jako ważny element prywatności. Jeśli ktoś ma przewlekłe problemy z układem pokarmowym, takie narzędzie może wspomóc śledzenie zmian w trybie życia, diecie czy nawodnieniu – dane bowiem są pobierane automatycznie, a nie tylko na zasadzie własnych zapisków.
Samo użytkowanie to również ciekawy przykład, jak inteligentne urządzenia wychodzą poza typowe sfery. To już nie tylko smartwatche, smartbandy czy smartfony analizujące sen. Dekoda jest przykładem, że nawet toaleta może być pomocna w dbaniu o nasze samopoczucie i zdrowie.
Choć Dekoda zapowiada się jako interesujący wynalazek, nie brakuje wątpliwości związanych z jego stosowaniem. Najwięcej emocji budzi kwestia prywatności. Kamera nagrywa to, co trafia do toalety, a producent przyznaje, że te materiały mogą być wykorzystywane do rozwijania systemów sztucznej inteligencji. W regulaminie znajduje się jasna informacja, że takie dane mogą być przetwarzane nie tylko w celach zdrowotnych, lecz także biznesowych. To już samo w sobie budzić obawy.
Pojawia się też pytanie o opłacalność. Urządzenie kosztuje około 2 520 zł, a do tego dochodzi jeszcze comiesięczny abonament wynoszący kilkadziesiąt złotych. To niemała suma, szczególnie jeśli nie będziemy korzystać z pełnego potencjału urządzenia albo jeśli okaże się ono bardziej ciekawostką technologiczną niż realnym narzędziem do dbania o zdrowie.
Nie bez znaczenia jest również to, że Dekoda nie zastąpi lekarza ani laboratoryjnych badań. Może dawać pewne wskazówki dotyczące naszego zdrowia, lecz nie można opierać na niej pełnej diagnostyki. Specjaliści radzą, aby traktować ją raczej jako dodatkowe źródło informacji, a nie cudowny sposób na śledzenie kondycji organizmu.
W tle pozostaje jeszcze temat komfortu psychicznego. Dla wielu osób już sama myśl o kamerze w toalecie może być niezręczna albo wręcz nie do przyjęcia. Nawet jeśli urządzenie patrzy wyłącznie na wodę w muszli, poczucie ciągłej obserwacji może budzić opór.
W efekcie Dekoda jawi się jako pomysłowy krok w stronę nowych rozwiązań zdrowotnych, lecz wciąż obarczony sporą dawką kontrowersji i znaków zapytania. Warto więc podejść do niej z otwartą głową, ale i zdrowym dystansem.
Dekoda z pewnością nie pozostawia nikogo obojętnym. To urządzenie, które jednych rozbawi, innych zaniepokoi, ale niemal każdy z nas zatrzyma się na chwilę, by zastanowić się nad kierunkiem, w jakim zmierzają domowe technologie. Łazienka przez lata pozostawała ostatnim bastionem prywatności, a dziś trafia na listę miejsc, gdzie pojawia się elektronika zbierająca o nas dane.
Jeśli produkt znajdzie swoje miejsce na rynku, być może zmieni sposób, w jaki myślimy o profilaktyce zdrowotnej. Jeśli nie, nadal pozostanie odważnym eksperymentem i dowodem na to, że granice technologicznych innowacji nieustannie się przesuwają. Niezależnie od losów tego wynalazku jedno jest pewne: przyszłość łazienki może nas jeszcze nie raz zaskoczyć.