Codzienna jazda e‑hulajnogą czy rowerem elektrycznym może wydawać się bezpieczna, ale coraz częściej pojawiają się przypadki jednośladów modyfikowanych poza dopuszczalne normy prędkości. W odpowiedzi na to zagrożenie służby drogowe testują mobilną hamownię – nowoczesny system, który pozwala sprawdzić parametry techniczne pojazdu natychmiast na miejscu kontroli. Czy ten pomysł sprawdzi się w polskich realiach?
Mobilna hamownia, nazywana też dynanometrem (model Dynostar BRT A0007 / SSD‑1), to przenośne urządzenie ważące około 79 kg. Przypomina bieżnię, ale jest urządzeniem pomiarowym zaprojektowanym do testowania jednośladów – hulajnóg elektrycznych, e‑rowerów, motorowerów i lekkich skuterów. Umożliwia symulację warunków drogowych i pomiar takich parametrów, jak prędkość liniowa, moment obrotowy, moc napędu, charakterystyka przyspieszenia czy opór toczenia. Dzięki temu funkcjonariusze mogą od razu ocenić, czy jednoślad przekracza dopuszczalne limity prędkości.
Urządzenie zostało zaprezentowane w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, gdzie rozpoczęto testy jego użyteczności. Kupno takiej hamowni to wydatek rzędu 11–18 tys. euro (około 50–80 tys. zł), co czyni inwestycję znaczącą, zwłaszcza że w dużych miastach przydałoby się ich kilka.
Statystyki wskazują, że w pierwszej połowie 2025 roku na drogach Wielkopolski doszło do 69 wypadków i 109 kolizji z udziałem kierujących hulajnogami elektrycznymi – wynik to jeden zgon i aż 58 rannych. Najczęstszą przyczyną było przekroczenie dozwolonej prędkości lub nieustąpienie pierwszeństwa pieszym.
Problem stają się pojazdy, które wyglądają jak legalne e‑hulajnogi lub rowery, ale wyposażone są w silniki umożliwiające znacznie większą prędkość niż 20 km/h. Mowa o modelach z manetkami gazu lub modyfikacjach chińskich urządzeń – użytkownicy często tłumaczą, że duże baterie służą do długiej jazdy, ale realnie jazda przekracza limity. W efekcie policja coraz częściej otrzymuje zgłoszenia i wymaga nowych narzędzi kontrolnych.
Najważniejszym argumentem zwolenników jest to, że sprzęt umożliwia szybkie i obiektywne sprawdzenie parametrów pojazdu na miejscu – bez konieczności wysyłania do laboratorium lub powoływania biegłego. Pozwala to zautomatyzować kontrolę i emitować mandaty w czasie rzeczywistym.
Z drugiej strony pojawiają się wątpliwości: hamownia waży sporo i wymaga logistyki (transport, rozstawienie), a jej koszt jest wysoki. Krytycy wskazują też, że większość nielegalnych pojazdów można rozpoznać "na żywo" – wystarczy zwrócić uwagę na obecność manetki czy obserwować prędkość podczas jazdy. Według ekspertów ponad 90 % przypadków można wykryć bez zaawansowanej technologii.
Przykłady z Belgii, Holandii czy Irlandii pokazują, że mobilne hamownie są użyteczne w kontroli e‑pojazdów i zyskują akceptację w krajach, gdzie problem został wcześniej zauważony. W Polsce proces dopuszczenia urządzenia do użytku jest dopiero na etapie legalizacji – po nim mogą pojawić się szkolenia i wdrożenia w większej liczbie miast: Poznań, Kraków, Kalisz czy Wrocław.
Jednak skuteczność rozwiązania zależy nie tylko od sprzętu, lecz głównie od dostępnych zasobów kadrowych i systemu egzekwowania prawa. Nawet najlepsze narzędzie nie zadziała, jeśli brakuje ludzi do jego obsługi lub procedury są zbyt skomplikowane. Dlatego warto patrzeć na hamownię jak na element strategii, nie panaceum.