Jeszcze kilka lat temu nikt nie traktował serio pogłosek o grach w 4K i 120 klatkach na konsoli. Dziś nie tylko mówimy o tym otwarcie – mamy coraz więcej powodów, by wierzyć, że taka konsola naprawdę się zbliża. Microsoft pracuje nad kolejnym Xboxem, który ma podnieść poprzeczkę całej branży. Czy to tylko wyścig na liczby, czy realna zmiana jakości rozgrywki?
Z dotychczasowych doniesień wynika, że nowy Xbox (roboczo nazwany "Magnus") będzie oparty na zupełnie nowej architekturze – zarówno jeśli chodzi o kartę graficzną, jak i procesor. Oba kluczowe podzespoły mają pochodzić od AMD, z generacji, która jeszcze nie zadebiutowała: RDNA 5 oraz Zen 6.
O ile te nazwy techniczne niewiele mówią przeciętnemu graczowi, tak efekt ma być wyraźny: granie w natywnym 4K z płynnością 120 klatek na sekundę. Co ważne – bez oszukiwania obrazu, bez dynamicznego skalowania w dół, które dziś często stosuje się w wymagających tytułach. Tutaj chodzi o czyste, wysokiej jakości renderowanie, które poradzi sobie z ray tracingiem i dodatkowymi efektami wizualnymi.
Kto miał styczność z konsolami obecnej generacji, ten wie, że 120 FPS jest dostępne, ale nie bez kompromisów. Teraz ma się to zmienić. Magnus ma robić to "z marszu" – bez konieczności redukcji rozdzielczości czy ograniczania detali.
Choć oficjalnie Microsoft milczy, niektóre źródła bliskie firmie sugerują, że konsola może trafić na rynek już w 2026 roku. To wcześniej, niż zakładano. Jeszcze niedawno mówiło się o 2028 – i być może tak będzie z innymi wersjami sprzętu – ale model główny, najbardziej zaawansowany, może pojawić się wcześniej. Dlaczego?
Wszystko wskazuje na to, że Microsoft chce wyprzedzić Sony, które również szykuje nową wersję PlayStation. Obie firmy toczą bój nie tylko o uwagę graczy, ale o pozycję w przyszłości rynku. Premiera w 2026 roku miałaby sens – obecna generacja ma już swoje lata, a technologia poszła do przodu szybciej, niż przewidywano.
Równie ciekawe jest to, jak nowy Xbox zostanie wkomponowany w ekosystem usług. Game Pass, chmura, kompatybilność wsteczna – wszystko to ma zyskać jeszcze większe znaczenie. Magnus nie będzie tylko urządzeniem. Ma być częścią większej układanki.
O pieniądzach na razie mówi się niewiele. Ale jeśli sprzęt ma być porównywalny do komputerów z wyższej półki, możemy założyć, że tanio nie będzie. Eksperci spekulują, że nowy Xbox może kosztować około 700 dolarów, czyli ponad 2700 złotych. Oczywiście – to tylko szacunki.
Z drugiej strony – Microsoft dobrze wie, że cena może zadecydować o sukcesie lub porażce. Możliwe więc, że pojawią się różne warianty konsoli. Jeden pełnoprawny, mocny – dla tych, którzy chcą grać bez kompromisów. I drugi, słabszy, ale tańszy – dla szerszego grona graczy. To strategia, którą firma już testowała przy Xbox Series X i Xbox Series S.
W teorii – wszystko. Ale trzeba spojrzeć na to realistycznie. Sama moc to nie wszystko. Kluczem będą gry, które wykorzystają nowe możliwości. Jeśli deweloperzy dostaną lepsze narzędzia, a gracze zobaczą realną różnicę w grafice, płynności i czasie ładowania – nowy Xbox może naprawdę zrobić wrażenie.
W praktyce – wiele zależy od tego, jak konsola poradzi sobie z codziennością. Czy będzie cicha? Jak z temperaturami? Czy gry będą działały równie dobrze także po roku, dwóch, trzech? Czy nowa technologia nie stanie się tylko marketingowym hasłem? Tego dowiemy się dopiero tuż przed premierą.